KETOZA - niebezpieczny stan


Dziś na tapet wpada książka o diecie ketogenicznej, czyli niskowęglowodanowej i wysokotłuszczowej autorstwa Jimmiego Moore’a pt. „Dieta keto pod lupą” (wyd. Galaktyka). Dla mnie idealny czas na lekturę, ponieważ od ok. 2 miesięcy jestem z tą dietą zaprzyjaźniona. 


Czy po lekturze kończę RANDEZ-VOUS z tym sposobem odżywiania? Wręcz przeciwnie. Dodatkowo, będę głosić tę dobrą nowinę szerzej. ;)


Więc co to za bzdury w tytule recenzji? Należy się rozwinięcie - KETOZA - niebezpieczny stan, który prowadzi do bardzo dobrego samopoczucia i utraty nadprogramowych kilogramów.

Smutne, ale prawdziwe jak organizacje zdrowia i media branżowe przedstawiają dietę ketogeniczną. A ostatnimi czasy jest o niej coraz głośniej… a głosy są podzielone. Czyż aby nie chodzi tutaj o pieniądze? Dlaczego lekarze zamiast leczyć ludzi zmianą nawyków żywieniowych wciskają kolejne recepty? Czy KETO nie jest im „na rękę” jako panaceum na wiele chorób, poczynając od otyłości, kończąc na epilepsji? WHY?

Zacznijmy od początku. Książka miała swoją premierę w Polsce 5 listopada 2018 r. Napisał ją człowiek, który sam miał problemy z wagą i dopiero dieta niskowęglowodanowa i wysokotłuszczowa pozwoliła mu osiągnąć sukces. Sukces na polu psychicznym i fizycznym. Prawda, że -80 kg to satysfakcjonujący wynik?

Jeśli interesuje Was jak Jimmy przeszedł swoją drogę, to właśnie o tym traktuje pierwszych kilkanaście stron książki. Dla mnie akurat były najcięższe do przejścia, ponieważ chciałam jak najszybciej dojść DO KONKRETÓW… bo jako „pseudo-wyjadacza” (pseudo, ponieważ jeszcze wiem, że nic nie wiem) ciągnęło do poznania szczegółów, czy dobrze do tej pory działam, czy czegoś aby nie pomijam w swoich wyliczeniach.

Kolejne rozdziały to szczegółowe wytłumaczenie czym jest dieta ketogeniczna, jakie ma właściwości, skąd się wzięła i co najważniejsze - jak się do niej zabrać. Znajdziecie w nich odpowiedzi na wiele pytań, które do tej pory miałam sama i jakie widuję na forach i grupach facebook’owych dotyczących KETO. Jimmy idealnie tłumaczy jak rozpoznać, kiedy powiedzieć węglowodanom STOP, jak w odpowiedni sposób sprawdzić naszą wrażliwość na nie i dlaczego nie można spożywać zbyt dużo białka. Niby wcześniej to wiedziałam, ale pobieżnie. Teraz czuję się ekspertem poznawania sygnałów, które daje mi moje ciało. Ciało ketonowe, zdrowe, silne, stabilne.

Dodatkowy plus za wtrącanie wiarygodnych komentarzy osób zajmujących się dietetyką, wykładających na uczelniach medycznych (ich opisy znajdziecie zaraz po opisie drogi dietetycznej autora) dzięki czemu wiecie, że informacje są rzetelne i możecie im zaufać.

Nie chcę zdradzać wszystkiego, ponieważ musicie sami mieć ten element niepewności w przewracaniu każdej kolejnej kartki tej książki… ale dowody na działanie tego sposobu żywienia i opisy ŻYWYCH przykładów dają do myślenia. Gdybym nie była na KETO na pewno chciałabym po lekturze przynajmniej jej spróbować… żeby poczuć TO na własnym ciele. A, że czuję, to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to wcale nie miejsce zamieszkania, nie zmiana otoczenia, a sposób odżywiania i zaprzyjaźnienie się m.in. z tłuszczami nasyconymi były kluczem do sukcesu.
Podobny obraz

Czytacie i myślicie… mam jechać całymi dniami na maśle i boczku? Jimmy i o tym pomyślał. W książce znajdziecie sporo przepisów, które sprawdzą się także w polskich realiach. Chociaż, nie powiem… nie wiem, czy po wejściu do restauracji potrafiłabym zamówić to co autor. :D

Jedyne co mi teraz pozostało, to życzyć Wam przyjemnej lektury. :)






Książkę znajdziecie w dobrych księgarniach i TUTAJ 



Czytaj dalej